Brighter Shores jest MMORPG, którego autorem jest między innymi Andrew Grower. Jest to Pan, który jest współtwórcą Jagex Ltd., czyli firmy odpowiedzialnej za stworzenie Runescape. Stąd też pewne zainteresowanie wśród graczy, bo w końcu Brighter Shores to produkt pochodzący od milionera, który przekonuje, że stworzył grę z czystej zajawki, w bardzo małym zespole, więc w teorii wizja gry powinna być spójna, a sama jej model nie jest nastawiony na zysk.
Są to tylko pierwsze wrażenia zdobyte po kilkunastu godzinach gry.
O co chodzi z Brighter Shores?
Brighter Shores w pewien sposób przypomina Runescape’a, ale w porównaniu do innych MMORPGów jest dość „wyjątkowy”. Przede wszystkim jest za darmo i jest to dopiero wczesny dostęp, który z czasem będzie rozwijany. Póki co tempo rozwoju, po tych pierwszych dniach, wydaje się być zadowalające, bo twórcy już zaimplementowali kilka kluczowych mechanik, o które prosili gracze.
Jest to produkcja, w której tworzycie bohatera, macie jedynie wpływ na jego wygląd, nie wybieracie żadnej klasy postaci czy rasy, a jedynie w nieco późniejszym etapie przyjdzie Wam wybrać frakcję.
Profesja walki, zbieractwa i wytwarzania
Założenia Brighter Shores są dość specyficzne. Gra jest podzielona na akty i w każdym z tych aktów możecie praktykować nieco inne aktywności np. w pierwszym akcie jest to alchemia, łowienie ryb czy zbieractwo, a w akcie drugim pojawia się profesja drwala czy walki z dziką zwierzyną. Każdą z tych profesji rozwijacie osobno, a wraz z poziomem odblokowujecie coraz rzadsze materiały lub sprzęt, który możecie założyć.
Niestety dla mnie rozwijanie większości profesji jest to niesamowicie żmudne i nudne zajęcie. Weźmy na przykład takie łowienie ryb. W praktyce chodzi o klikanie w ryby przez X godzin bez żadnej minigierki. W dodatku co kilka minut musicie zrobić rundkę do handlarza ryb, żeby opróżnić plecak. Nie ma tutaj nawet losowości, która wpływałaby na różnorodność złowionych ryb czy ich rzadkość. Lepiej wypada profesja walki, bo tam chociaż możecie wydropić sprzęt różnej jakości, który posiada odporności i obrażenia różnego typu. W mechanice ekwipunku nie spotkałem się jednak z czymś ambitniejszym pokroju bardziej wymyślnych statystyk czy zdolności pasywnych.
Dla przykładu powiem Wam, że chcąc wykonać jedno z pierwszych zadań w grze musiałem nabić 25 poziom łowienia ryb – zajęło mi to kilka godzin klikania w ryby od czasu do czasu zmieniając miejscówkę. I to nie za każdym razem na nową miejscówkę, bo wraz ze wzrostem poziomu profesji ryby w danej lokacji podmieniają się na te bardziej wymagające, więc najzwyczajniej odwiedzacie w kółko te same lokacje. Na dłuższą metę nuda.
Warto zaznaczyć, że w Brighter Shores jest również możliwość progresowania po wylogowaniu – wystarczy zakupić kosze na ryby, stanąć przy odpowiedniej ławicy ryb i się wylogować. Progres ten jest jednak znacznie wolniejszy w porównaniu do aktywnej gry. Nie jestem zwolennikiem takich systemów, ale tu przynajmniej najpierw trzeba zakupić materiały, żeby skorzystać z takich aktywności, więc nie ma tutaj darmowego progresu bez grania.
Zadania w Brighter Shores
Lepiej wypadały zadania. Każdy akt oferuje kilka takich zadań i potrafią być nawet interesujące, jednak absolutnie nie jest to poziom topowych RPGów dla pojedynczego gracza. Chociażby ze względu na to, że są to zadania liniowe, bez jakościowych scenek czy wyraźnie zarysowanych postaci. Ot, po prostu krótkie historyki, które mogą być przyjemne do przeklikania po ciężkim dniu.
Warto jednak zaznaczyć, że rozwój wydarzeń w zadaniach jest ograniczony przez nasz poziom profesji, czyli chociażby wcześniej wspomniany poziom łowienia ryb. Nie są to jednak bardzo wygórowane poziomy, więc zazwyczaj drobny grind wystarczy, aby popchnąć zadanie do przodu.
Rozgrywka i rozwój bohatera
Cała gra w Brighter Shores to głównie długi i monotonny grind przeplatany od czasu do czasu krótkimi zadaniami. Jednak jest tutaj pewna zagwozdka – i dla graczy, i dla twórców. Otóż wyobraźcie sobie, że przechodząc z aktu do aktu przełączacie się na zupełnie nowe profesje. Przykładowo walka, którą wbiliście na 100 poziomie w akcie 1, w akcie 2 ponownie startuje od poziomu 1.
Jest to element, który wzbudził niesamowite kontrowersje wśród społeczności, ale również został bardzo szybko poruszony przez twórców. Wyjaśnili, że chcą aby gra była skierowana dla ludzi z różną ilością czasu na rozrywkę. Dzięki takiej strukturze gracz casualowy w przyszłości może wejść do nowego rozdziału i od razu może zanurzyć się w nowych aktywnościach. Bez konieczności setek godzin grindu w poprzednich aktach. Natomiast nolife wciąż ma możliwość wbijania profesji przez setki godzin w obrębie danego aktu.
Zapowiedzieli także, że w przyszłości profesje mogą się między sobą łączyć. Przykładowo, żeby zaatakować potężnego przeciwnika będzie wymagany odpowiedni poziom walki z aktu 1 oraz odpowiedni poziom walki z aktu 2.
Na ten moment jednak akty sprawiają wrażenie niezależnych bytów i nie czuć tej satysfakcjonującej, długoterminowej progresji, która dla wielu graczy MMORPG jest wręcz obligatoryjna. Grę traktujecie raczej jako RPGa z niezależnymi epizodami i to w dodatku bez aspektu „MMO” (interakcji między ludźmi), bo ten póki co ogranicza się do pisania na czacie i wspólnego ścinania niektórych drzew.
Płatności
Gra jest dostępna za darmo, jednak jest to model płatności określany jako „Freemium”. Oznacza to, że za darmo macie dostęp do pierwszych dwóch aktów, a gdy chcecie odkryć całą zawartość gry, to musicie opłacać abonament w okolicach 27 złotych za miesiąc. Przyjemny system płatności, choć nie jestem przekonany czy akurat dla tego typu produkcji – produkcji, która póki co nie oszołamia przy pierwszy kontakcie i nie angażuje w długim terminie.
Czy warto zagrać w Brighter Shores?
Brighter Shores na ten moment trzeba rozpatrywać jako niezależnego RPGa, w którym największa frajda płynie z eksploracji, poznawania nowych profesji i wykonywania zadań. Jednak jeśli chcecie spróbować grindu przy rozwoju profesji na wyższe poziomy, to jest on po prostu miałki, monotonny, bez żadnego polotu i urozmaicających czynników losowości. Nie ma tutaj również zbyt wielu elementów MMO, interakcji z innymi graczami i gra w tej kwestii raczkuje.
Patrząc jednak na komunikację z graczami i częstotliwość aktualizacji, to warto grę obserwować, bo za jakiś czas być może doczekamy się dość unikalnego tworu, do którego warto będzie wracać co jakiś czas, gdy nowy akt wystartuje. Na ten moment jednak, jeśli ktoś nie grał w Runescape’a, a szuka MMORPGa z krwi i kości, to wybór jest jasny.
Zapraszam na naszego ► Discorda, jeśli pojawiły się jakieś pytania. Postaramy się pomóc. Miłego dnia!
- Relaksująca.
- Model płatności.
- Zapowiada się niezła częstotliwość aktualizacji.
- Projekt realizowany z pasji.
- Grind jest monotnny i brakuje w nim głębi.
- Brak poczucia globalnego progresu.
- Bardzo ograniczone interakcje z innymi graczami.
- Wczesna wersja gry bez większej głębi mechanik.