Jestem graczem PCtowym od 5 roku życia… I to bardzo konserwatywnym. Kiedyś ojciec chciał mi kupić PS1 i pożyczył ze sklepu na jeden dzień w ramach testów, a ja mimo, że spędziłem przy nim właściwie 24h z wypiekami na twarzy to na koniec powiedziałem, że takie ustrojstwo wcale do szczęścia potrzebne mi nie jest i PC bije konsole na głowę. Dzisiejszy wpis z perspektywy zatwardziałego gracza komputerowego o tym, czy warto kupić Nintendo Switch?

Transformers: Nintendo Switch
NS na rynku istnieje już trzy lata, więc każdy, mniej lub bardziej, kojarzy z czym mamy do czynienia. Teoretycznie jest to przenośna konsola, ale spektrum jej możliwości jest znacznie większe. Nintendo Switch został zaprojektowany z fantazją i jego funkcja przenośnej konsoli trzymanej w obu dłoniach to tylko jedna z możliwości.
Prócz tego w komplecie ze sprzętem dostajemy również stację dokującą. Wystarczy podpiąć kabel HDMI do telewizora/większego monitora i mamy piękny obraz 720p na dużym ekranie. No dobra… Może szału nie ma, ale uniwersalność i jej osiągi przy takim rozmiarze robią wrażenie.
Konsola została wyposażona również w dwa odłączane joycony (minipady po bokach), a także w małą podpórkę dzięki której możemy postawić konsolę pionowo na kawałku płaskiej powierzchni. Wystarczy oddać joycona kumplowi lub dziewczynie i mamy minimalistyczne centrum rozrywki gamingowej. Tyle, że średnio wygodne.
Granie na pojedynczym joyconie jest do zaakceptowania tylko w warunkach polowych, bo wożenie standardowej wielkości pada może być kłopotliwe. Jeśli gramy solo to zawsze możemy skorzystać z uchwytu na joycony i dzięki temu dostajemy lekko upośledzony twór na wzór zwykłego pada. Natomiast jeśli chcemy się w pełni rozkoszować rozgrywką to szczerze polecam zakup Pro Controllera. Bardzo wygodny pad na wzór tego znanego z Xboxa.

Powiew konsolowej świeżości…
Moja specyfika pracy wiąże się z delegacjami i tutaj Switch sprawdzał się rewelacyjnie, ale to nie wszystko. Ponad 20 lat spędzonych na grach komputerowych spowodowały, że ciężko było mnie czymkolwiek zaskoczyć (choć to nie znaczyło, że nie czerpałem przyjemności z grania) i nagle padła decyzja o zakupie Nintendo.
Tutaj jeszcze wyjaśnię, że gry, które kupuję na Switcha są to zazwyczaj tytuły, które ukazują się tylko na konsole lub nawet tylko i wyłącznie na bohatera tego artykułu. Gdy odpaliłem Zeldę lub jakiś czas potem produkcję z Mario w roli głównej to od razu poczułem różnicę w klimacie i mechanikach, choć przesadą byłoby napisanie, że odkryłem granie na nowo. Mimo wszystko był to aspekt, który przemawiał za pozytywną odpowiedzią na pytanie czy warto kupić Nintendo Switch.
Nintendo Switch wyposażone jest w ekran dotykowy, akcelerometr oraz żyroskop i szczerze mówiąc myślałem, że mechaniki z nimi związane będą zaimplementowane na każdym kroku, ale wcale tak nie jest. Mimo to różnicę w odbiorze rozgrywki czuć, być może po części ze względu na wpływ kultury dalekowschodniej na wydawane gry, a że ja takie klimaty lubię to dla mnie duży plus. Jeśli ktoś jednak za chińskimi bajkami nie przepadasz to wybór będziesz miał znacznie bardziej ograniczony.

… Która swoje kosztuje
Główną platforma, na której możemyu kupować gry jest Nintendo eShop. I nie jest to platforma tania. Weźmy na przykład najnowszą odsłonę przygód Linka – The Legend of Zelda – Link’s Awakening. Niby 10-15 godzin rozgrywki, a cena na poziomie 250 złotych.
Zakup gier w wersji cyfrowej posiada jednak dwie zalety – jedną istotną, a drugą nieco mniej. Pierwszą jest dostęp do zakupionej gry w każdym miejscu bez konieczności wkładania kartridża. Drugą zaletą jest otrzymywanie złotych monet. Walutę tę możemy wykorzystać przy kolejnych zakupach, aby obniżyć cenę kupowanej produkcji. W praktyce wygląda to tak, że kupując tytuł za 250 złotych otrzymujemy 250 monet pozwalających na obniżkę ceny o 25 złotych.
Na znacznie większe obniżki ceny możemy liczyć w momencie promocji. Produkcje objęte przeceną zmieniają się właściwie co tydzień i kosztują taniej nawet o 90%. Jednak realnie, przy wartościowych tytułach jest to średnio 50%, ale to już robi znaczną różnicę i dziewczyna/żona będą skłonne zrezygnować z pościgu z wałkiem do ciasta w dłoni.
Osobiście jednak najbardziej preferuję kupowanie używanych wersji pudełkowych. Żaden ze mnie kolekcjoner, więc po przejściu danej gry odsprzedaję ją właściwie za tę samą cenę, a w jej miejsce wybieram coś nowego.

Tylko w co tu właściwie zagrać?
Jeśli ktoś każdą kolejną grę wydaną na PC rzuca w kąt po godzinie rozgrywki to może na Switchu znajdzie coś dla siebie. Na początku wspomnę o dużej ilości indyków rodem z PC, ale w wersji przenośnej. Świetna opcja, żeby popykać w oczekiwaniu na coś i nie angażować się za bardzo. Przykładem może być Stardew Valley, Terraria, Undertale czy Bastion.
Jeśli chodzi o tytuły nieco bardziej rozbudowane to chyba każdy słyszał o Breath of The Wild, ale ten jest nieco przereklamowany moim skromnym zdaniem. Natomiast Super Mario Odyssey, Super Smash Bros, ⇒ Pokemony, ⇒ Fire Emblem: Three Houses czy moje ukochane ⇒ Dragon Quest Builders 2… To są tytuły, które inaczej podchodzą do gamingu niż gry komputerowa i bardzo prawdopodobne, że przyciągną was do ekranu na dłużej.
To nie wszystko. Ku mojemu zdziwieniu bardzo przyjemnie spędziłem czas także przy Divinity 2: Original Sin, a także przy Diablo 3. Produkcja Blizzarda to tytuł, który szczególnie świetnie wpasowuje się w konwencję przenośnej konsoli. Ciężko zliczyć ile tysięcy potworów zaszlachtowałem w trakcie czekania w kolejce czy lotu samolotem. Rewelacyjna sprawa.
Gier wartych ogrania jest oczywiście znacznie, znacznie więcej, a jeśli ktoś mówi, że to dla niego wciąż za mało to prawdopodobnie powinien ograniczyć czas, który spędza przed ekranem. Mi pewnie nigdy nie uda się ograć chociażby ułamka procenta japońskich indyków, które na Nintendo Switch wychodzą w zastraszających ilościach.

Nie ma róży bez kolców
Nintendo Switch nie jest pozbawione wad i teraz po kolei przelecimy sobie przez wszystkie najbardziej irytujące kwestie. Pierwszą jest abonament na Nintendo Switch Online. Właściwie każda konsola posiada coś podobnego i jest to wymagane, żeby cieszyć się rozgrywką w sieci… Tyle, że zazwyczaj oferują coś więcej niż tylko grę online. Nintendo postanowiło, że abonament (prócz rozgrywki sieciowej) będzie oferował dostęp do retro gierek i to tyle… Może fortuny nie kosztuje, ale zdecydowanie czuć niedosyt – zwłaszcza, że twórcy swego czasu obiecywali więcej benefitów.
Wcześniej wspomniana wysoka cena gier to jedno, ale osprzęt w postaci dodatkowych joyconów również nie należy do najtańszych – jest to wydatek ponad 300 złotych. Nie są one jednak obowiązkowe, ale na przykład cenę karty pamięci już z pewnością trzeba doliczyć – około 100 złotych. Wróćmy jednak do joyconów – ich jakość, jak i samej konsoli, pozostawia wiele do życzenia.
Plastik, z którego zrobiona jest stacja dokująca oraz tył konsoli bardzo łatwo się rysuje. Jeśli często wkładamy i wyciągamy konsolę ze stacji dokującej to musimy liczyć się z wycieraniem plastiku, niestety. Prowadnice, w które wsuwamy joycony nie sprawiają wrażenia niesamowicie solidnych i czuć pewne luzy. Do tego analogi joyconów również potrafią bardzo szybko się zużywać, choć to oczywiście zależy od stopnia eksploatacji konsoli. Ja swoją posiadam już prawie rok i stan jest niemal idealny 😉

Czy warto kupić Nintendo Switch?
Na koniec pewnie każdy chciałby znać odpowiedź czy warto kupić Nintendo Switch i czy kupiłbym tę konsolę jeszcze raz? Krótko – tak. Wynika to głównie z tego, że bardzo często korzystam z jej mobilności. Prawdopodobnie, gdyby ktoś grający stacjonarnie szukał konsoli do gry to poleciłbym mu raczej Playstation lub Xboxa, natomiast w moim przypadku Switch wygrywa zdecydowanie.
Ostatnio ukazała się również wersja Lite i jeśli ktoś jest przekonany, że będzie grał tylko poza domem to może warto zwrócić na nią uwagę i zaoszczędzić parę złotych. Może nawet nie tylko poza domem – jeśli do upilnowania jest stado małych terrorystów, którzy zmieniają lokację średnio co 5 minut to bez problemu można za nimi nadążyć dzierżąc w dłoni Nintendo Switch 😉