Zaczynając ten artykuł mam wrażenie, że robię coś dobrego dla społeczności fanów MMORPG, bo Conqueror’s Blade jest stosunkowo mało znane, a zasługuje na zdecydowanie więcej. W skrócie Conqueror’s Blade jest multiplayerowym Mount and Bladem z naleciałościami azjatyckimi, w którym prowadzimy bohatera wraz z oddziałem.
Chyba nic z tego nie będzie
Pierwszy kontakt z CB nie różni się wiele od kontaktu z pierwszym, lepszym koreańskim MMORPGiem, którego odgrzebaliście z końcówek rankingów polecanych gier MMORPG. Conqueror’s Blade nie olśniewa wykończeniem i widać już to po pierwszych interfejsach, optymalizacji i grafice.
Jednak prowadzeni bardzo dobrymi ocenami na steam wchodzicie w grę głębiej i głębiej. Przechodzicie samouczek, poznajecie kolejne mechaniki, aż w końcu lądujecie w świecie gry… A tam czeka na Was ogrom ludzi i już wiecie, że w tej grze musi być coś wyjątkowego, więc brniecie w to jeszcze dalej.
Dowódca małej armii
Gdy weźmiecie udział w pierwszej bitwie, to możecie czuć się delikatnie zawiedzeni, a przynajmniej ja tak miałem. Spodziewałem się, że przyjdzie mi sterować całą, ogromną armią składającą się z kilkudziesięciu oddziałów i tysięcy żołnierzy, a tymczasem… Dostałem 3-4 oddziały, spośród których w walce mógł brać udział tylko jeden, a ja mogłem go wymieniać przy specjalnym punkcie poboru. Taki oddział miał co najwyżej dwie umiejętności na krzyż i potrafił wykonać kilka prostych komend typu atakuj lub podążaj, więc miałem wrażenie, że na wymyślną taktykę nie ma co liczyć.
Jednak, gdy zaczęła się walka, to zrozumiałem jak świetne i przyjemne jest to rozwiązanie. Jeden oddział jest rozwinięciem naszego bohatera. To tak, jakbyście dostosowywali talenty naszego herosa w zależności od sytuacji. Chcecie bronić jakiegoś punktu? Wystarczy, że dobierzecie grupę ciężko opancerzonych wojowników z tarczami wielkości drzwi i stworzycie odpowiednią formację wokół bronionego punktu.
A co do obaw, że Conqueror’s Blade nie będzie miał nic wspólnego z epickimi bitwami z udziałem setek jednostek, to już uspokajam. W bitwach może wziąć udział do kilkunastu graczy i każdy posiada swój oddział, więc łatwo o bitwę rodem z serii Total War. Tyle, że z pierwszej perspektywy i ramię w ramię z naszymi sojusznikami.
Tak naprawdę kluczem do sukcesu jest właśnie współpraca. Gdy nasz sojusznik dobierze łuczników, to może warto wybrać jednostki walczące wręcz, żeby go osłaniać i nie dopuścić do rzezi na jednostkach zasięgowych. Całość sprawia, że czujemy się jak na prawdziwej wojnie. Inni gracze są naszymi partnerami, a uczucie gdy do końca gry pozostało kilkanaście sekund, a my z sojusznikami bronimy ostatniego punktu przed szarżą wroga ze wszystkich stron… To jest nie do opisania.
Jak się walczy?
Sam system walki nie jest jakiś wybitny jak na non-target. Grałem w wiele lepszych tytułów w tej materii, ale z czasem można się przyzwyczaić. Całość jest dość sztywna, taktyczna i cała walka w sporej mierze opiera się na odpowiednim zaskoczeniu przeciwnika, blokowaniu, unikach oraz na przemyślanym używaniu umiejętności. Właściwie walka to taki mniej doszlifowany system znany z ► New World.
Toporności całej grze dodają także ograniczone możliwości poruszania się po planszy, spore hitboxy murków i różnych przedmiotów leżących na ziemi. To wszystko odbiera swobodę i tłamsi naszą kreatywność w próbach zaskoczenia przeciwnika.
Pocieszające jest natomiast to, że styl walki różni się niemal przy każdej broni, jakiej używa nasz bohater. Część jest znacznie bardziej ofensywna, a część defensywna i wymaga stylu opartego na kontrataku. Jeśli taktyczny system walki nie podchodzi Wam za bardzo, to może warto wziąć jakieś podwójne daggery i dzięki temu dorzucić do walki sporo dynamiki… Do czasu aż nie wsiądziecie na konia, ale to może tylko mój wymysł, bo nigdy nie przepadałem za jazdą na koniu i nie inaczej jest w Conqueror’s Blade.
Syndrom upgrade’u? Jest!
Wróćmy jednak na chwilę do naszego herosa i jego awansowania na kolejne poziomy. Stopień rozbudowania rozwoju naszego bohatera niewiele ustępuje systemom MMORPGów, w których skupiono się tylko na jednej postaci. Mamy do wyboru różne bronie, a przez to także umiejętności, możemy zmieniać ekwipunek, wybierać talenty i przydzielać statystyki takie jak siła, wytrzymałość i tak dalej.
Broni, spośród których możemy wybrać, jest całkiem sporo, bo aż 11. Każdy oręż posiada swoje drzewko talentów oraz skilli, więc nawet w obrębie jednej broni buildy mogą się różnić. Całość sprawia wrażenie, że można stworzyć unikalną postać, a do tego można ją uzupełnić odpowiednimi oddziałami… Tyle, że jest to wręcz przytłaczające.
Cały czas miałem nieodparte wrażenie, że jest tego aż za dużo. Do tego wszystkiego dochodzi crafting, a także drzewko rozwoju technologicznego, na którym może odblokować i ulepszać jednostki. Same oddziały również zdobywają doświadczenie i tutaj także mamy proste drzewko talentów, które daje im pasywne bonusy.
Wszystko jest rozdzielone na tyle okien, a tutorial jest na tyle skromny, że z początku po odpaleniu menu czułem się jak księgowa w jakiejś wielkiej korporacji. Tym bardziej, że większość tych talentów jest po prostu pasywna i nie dodaje do gry wiele więcej, niż po prostu zwiększone obrażenia o kilka procent, wydłużony czas trwania umiejętności czy kilkaset obrażeń więcej.
Jeszcze więcej okienek i P2W?
O ile same bitwy są niezwykle przyjemne, emocjonujące i syndrom jeszcze jednej bitwy jest obecny, to poza walką Conqueror’s Blade sprawia wrażenie taniości i tandety. Mamy od groma okien, które prezentują nam nagrody za codzienne challenge, tygodniowe challenge, dzienne logowania, battle passy, posprzątanie pokoju i tak dalej.
To wszystko dałoby się uprościć już na pierwszy rzut oka, ale mam wrażenie, że twórcy gry zabrnęli z tym wszystkim już tak daleko, że nie bardzo wiedzą za co się zabrać, żeby to uporządkować. No i koniec końców postanawiają dorzucić jeszcze jedno okienko.
Tutaj od razu wspomnę, że Item Shop jest obecny, ale z tego, co usłyszałem na czacie podczas ► streamów, to są to tylko wszelkiego rodzaju boosty, który zwiększają otrzymywaną walutę oraz przyspieszają zdobywanie doświadczenia. Raczej nie obawiałbym się możliwości wykupienia oddziału z niezbalansowanymi statystykami tylko i wyłącznie za dolary.
Jest co robić
Jednak rozbudowanie CB ma również dobre strony – na przykład jeśli chodzi o tryby gry. Przyjdzie nam zmierzyć się na otwartych polach w nieco mniejszym gronie. Tam też będziemy musieli przejmować punkty kontrolne i dzięki temu uszczuplać zasób punktów drużyny przeciwnej.
Oczywiście obecne są także oblężenia zamków, które podzielą nas na atakujących i broniących, a po każdej stronie będzie aż 15 graczy, jeśli dobrze pamiętam. Tryb będzie wymagał skorzystania z machin oblężniczych, odpowiedniej znajomości mapy i zgrania z naszymi sojusznikami. To właśnie przy nim spędziłem najlepsze momenty w Conqueror’s Blade, i to zarówno jako atakujący, jak i broniący zamku.
Co ciekawe w ► MMORPG z stajni Booming Games będziemy mogli także dowodzić armią na otwartym polu. Jednak ten tryb działa w ten sposób, że po spotkaniu przeciwnika na otwartej mapy przenosimy się na mniejsze pole bitwy i tam już kończymy dzieło w standardowy sposób.
Możemy wziąć udział także w bitwach o terytorium wraz z naszą gildią, mamy walki samych bohaterów bez armii, a także walki rankingowe, ale o tych wszystkich nie chcę się wypowiadać, ponieważ jeszcze nie miałem okazji ich spróbować.
Podsumowanie dowódcy
Mam nieodparte wrażenie, że większość złego w Conqueror’s Blade pochodzi od wydawcy. To oni zapewne chcieli mnóstwo nagród, przepastnego Item Shopu (mimo, że niekoniecznie P2W) i Battle Passów bombardujących nas z każdej strony i odwracających uwagę od tego, co jest najlepsze w tym MMORPG, czyli bitew.
Gdy już uda nam się przegrzebać przez te wszystkie okienka, to czeka nas naprawdę emocjonująca rozgrywka, która wzbudza w nas poczucie przynależności do naszej drużyny. Polecam, bo drugiego takiego tytułu nie znajdziecie, a ja po cichu liczę na to, że sukces pierwszej części CB będzie prowadził do drugiej odsłony z lepszym silnikiem, optymalizacją i większą swobodą przemieszczania się.
Jeśli szukacie ludzi do gry, to wbijajcie na ► Discorda, bo czeka tam Gromix, który z przyjemnością zrekrutuje Was do swojej gildii.
Gdyby ktoś chciał zobaczyć grę w akcji, to poniżej film do pierwszych wrażeń.
Zapraszam do Conquerors Blade na serwer EU1, szukajcie gildii GondoR 🙂