Przygotowując się do artykułu z najpopularniejszymi MMO opartymi o blockchain, natrafiłem na League of Kingdoms. Mamy tu klasyczną browserówkę opartą o rozbudowę własnego miasta i armii, ALE z nieklasyczną możliwością zakupu ziemi za sprawą kryptowalut, głosowaniem na liderów gildii przy użyciu Smart Contractów oraz sprzedażą surowców za realną kasę. Jak wyszło?
Początki przeglądarkowej przygody
Margonem, Travian i inne OGame raczej omijałem szerokim łukiem. Ostatnimi jednak czasy naszła mnie ochota na grę, w której raz na kilka godzin mogę wykonać kilka kliknięć i patrzeć jak moje miasto kwitnie. Gdy na mojej gamerskiej drodze stanął League of Kingdoms, który dodatkowo łączy moje drugie hobby, czyli kryptowaluty, to w pierwszym momencie wydawało mi się, że trafiłem na ideał.
W środowisku graczy kryptowalutowych League of Kingdoms uważany jest za jedną z najpopularniejszych gier, choć ja osobiście nie do końca rozumiem dlaczego. Na pierwszy rzut oka League of Kingdoms sprawia wrażenie kolejnej, standardowej gry przeglądarkowej… I na drugi oraz trzeci rzut oka również.
Rozwój miasta Alternative
Od początku rozgrywki jesteśmy prowadzeni przez samouczek, a następne kilka dni przez główne misje. Gra całkiem jasno objaśnia nam mechaniki dotyczące rozwoju miasta, ale po macoszemu traktuje kwestię kupna własnej ziemi i innych mechanik kryptowalutowych. Właściwie świeżak nie będzie miał pojęcia, że coś takiego istnieje. To już daje pierwszy sygnał, że dla twórców League of Kingdom blockchain jest dodatkiem, a esencją gry jest rozwój miasta.
To, jaki miałem problem z rozbudową miasteczka, jest kwestia liniowości. Nie mamy tutaj możliwości wyspecjalizowania naszego miasta w kierunku zbierania surowców lub rekrutowania armii. Wynika to z tego, że każdy gracz dysponuje jedną siedzibą, więc musi być ona całkowicie samowystarczalna. Przez takie podejście miałem nieodparte wrażenie, że każdy inny gracz rozwijał miasto w dokładnie taki sam sposób, a ja za sprawą mojej ponadprzeciętnej inteligencji nie mogę wysunąć się na przód w ► rankingu graczy. Niby byłyby to tylko 3 pozycje, ale zawsze coś.
Dzienna dawka League of Kingdoms
Jednak za sprawą liniowości, twórcom udało się całkiem przyjemnie zbalansować rozgrywkę pod kątem dziennej aktywności. Wystarczy poklikać trzydzieści minut dziennie, aby odebrać wszystkie nagrody daily i zaliczyć solidny progres miasteczka.
Oczywiście jeśli chcecie zaskoczyć przeciwnika, to pasowałoby ustawić budzik na środek nocy, żeby wysłać wojska, ale załóżmy, że nie chcecie ściemniać partnerce, że robicie poważne biznesy z inną strefą czasową. Do dziennych aktywności w League of Kingdoms należy budowa budynków, opracowanie badań, rekrutowanie żołnierzy, otwieranie skrzynek, wypad na rajdy z gildią czy zabijanie potworów rozsianych po całej planszy.
Dwie ostatnie czynności są interesujące za sprawą lootu, który możemy zgarnąć. W zależności od stopnia rozwoju naszego miasta możemy w naszym skarbcu wybrać kilka aktywnych artefaktów, które przysłużą się naszemu miastu. Przedmioty niskiej jakości przyspieszą co najwyżej zbieranie zboża o kilka procent, ale artefakty legendarne mogą już odblokować specjalne umiejętności czy zwiększyć efektywność żołnierzy o kilkanaście procent.
Ekonomiczny chaos
W naszym królestwie będziemy stosować głównie cztery typy surowców, czyli złoto, kamień, jedzenie i drewno. Każdy z nich można zdobyć z określonych ► budynków typu tartak czy kopalnia, ale tutaj jest kolejny zgrzyt.
Śmiem twierdzić, że przez pierwszych kilka dni nie będziecie potrzebowali tych budynków w ogóle, a wszystko za sprawą nagród za questy, różnych dodatkowych boostów i tak dalej. Takich premii jest tak dużo, że ilości surowców otrzymanych w gratisie można liczyć w milionach i podobnie z boostami skracającymi czas budowy. To wszystko jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że nasza taktyka na rozbudowę miasta nie ma najmniejszego znaczenia.
Powiem więcej. Żeby zgarnąć materiały wyprodukowane przez nasze budynki musimy co jakiś czas zalogować się do ► gry i odpowiednio kliknąć. Daje to jeszcze większe poczucie bezużyteczności wspomnianych budowli i orientuje gracza w stronę boostów i questów.
Kawałek przyszłości…
Mówiąc o ekonomii, koniecznie trzeba wspomnieć o Landach i kryptowalutach. W uproszczeniu chodzi o to, że każdy ► gracz może zakupić fragment ziemi określonego pewnym poziomem. Im wyższy poziom ziemi, tym lepsze surowce i potwory możemy tam znaleźć.
Właściciel dobrze prosperującej ziemi zgarnia 5% zasobów, które są tam wytwarzane, a także otrzymuje nagrodę od twórców League of Kingdoms w postaci DAI. DAI jest zdecentralizowanym Stable Coinem, którego w świecie kryptowalut można uznać za odpowiednika dolara. Na ten moment rozdano już niemal 43 000 DAI dla posiadaczy ziem, czyli około 160 000 złotych.
Teoretycznie gracze, którzy są najbardziej przedsiębiorczy, mogą sprzedawać nadwyżki surowców innym graczom w zamian za DAI. Tyle, że raczej nikomu surowców nie brakuje ze względu na ekonomię zaburzoną ogromną ilością boostów.
Blockchain w League of Kingdoms przejawia się także w skinach miast, które reprezentowane są przez token NFT, czyli coś niepowtarzalnego, niepodzielnego i niemal niemożliwego do odebrania prawowitemu właścicielowi. League of Kingdoms korzysta również z Smart Contractów, które nadzorują wybory liderów w przymierzach. Mamy niemal stu procentową pewność, że nic nie zostanie zafałszowane i przywódca zostanie wybrany sprawiedliwie. Gdyby tylko to weszło do świata realnego…
… Przekreślony chęcią zysku
Powyższy akapit snuje przed oczami wizję gry przyszłości, która w znacznym stopniu oparta jest o technologię blockchain. Tyle, że to nieprawda. Grając w League of Kingdoms natkniecie się na ► item shop, w którym znajdziecie mnóstwo skrzynek oferujących przedmioty legendarne, boosty, konto premium… A to wszystko za najzwyklejsze dolary.
Rozpoczynając rozgrywkę w MMO opartym o blockchain moim marzeniem jest odciąć się od standardowego systemu finansowego i rozpocząć przygodę w zupełnie nowej technologii. Twórcy League of Kingdoms stoją na rozdrożu i nie potrafią zdecydować, w którą stronę pójść. Przetestowałem nieco innych ► kryptowalutowych gier MMO i każda z nich potrafiła zaoferować coś rewolucyjnego i odmiennego, a gracz miał wrażenie, że bawiąc się w takiej produkcji, równocześnie brał udział w rewolucji. W League of Kingdoms tego nie ma.
Ostatnie słowo do władców królestw
League of Kingdoms jest przyzwoicie wykonaną grą przeglądarkową. Nawet możemy ściągnąć przejrzystą aplikację na telefon, która pozwala na zarządzanie królestwem w każdym miejscu. Grafika jest ładna, choć szkoda, że rozwój budynków na kolejne poziomy nie zmienia ich wyglądu. Wersja przeglądarkowa działa nieco ospale, ale generalnie wszystko jest do zaakceptowania… Dla gracza, który po prostu chce zagrać w browserówkę, a blockchain nie ma dla niego znaczenia.
Coraz mocniej odnoszę wrażenie, że hype na niektóre gry oparte o blockchain jest nieuzasadniony. Spora część tych gier jest przeciętna, a fanatycy kryptowalut są rozemocjonowani na ich widok tylko dlatego, że w swoim życiu ostatni raz ograli Heroes 3 lub Raymana 2 i przyrównują blockchainowe produkcje do gier sprzed dwóch dekad. Żeby zaspokoić graczy o wysublimowanym guście (tak, mam na myśli mnie i Was), to blockchainowi twórcy muszą się bardziej postarać.
Podsumowując, jeśli chcecie zagrać w coś rewolucyjnego pod względem technologii blockchain, to odpalcie ► The Sandbox, a jeśli chcecie zagrać w dobrą grę przeglądarkową, to pobawcie się w dobrze znanych, starszych produkcjach. Miłego dnia! Wbijcie na ► Discorda, żeby podzielić się Waszymi doświadczeniami!