Powrót do gier czasów minionych to teraz główne zajęcie sporej ilości graczy, których obecne produkcje w żaden sposób nie porywają. Ile tematów powstaje na forach gier wieloosobowych o treści “W co zagrać?”, “Pomocy, odbijam się od gierek po godzinie grania”, “Zestarzałem się, bo nie chce mi się grać” i tym podobne. Albo rzućmy okiem na google trends i wpiszmy MMORPG – jedyne wyszukiwane hasło to “MMORPG 2019” i nic poza tym.
Pozostaje przypuszczać, że nie daje zbyt satysfakcjonujących wyników, a użytkownik wyszukiwarki spotyka się tylko z rozczarowaniem i zawodem. Na szczęście istnieje coś takiego jak nostalgia i czasem dobrze wrócić do starych tytułów, bo wcale nie muszą być idealne, a wszystko co złe załata nostalgia. Tym razem postanowiłem pozwiedzać świat moich ulubionych MMORPGów i opowiedzieć Ci o lokacjach, w których spędziłem lwią część mojego życia.
Ragnarok Online
Prontera
Serwer Dark KDR, tu się wszystko zaczęło. Pojawiłem się w centralnej części miasta, zapytałem o drogę jakąś atrakcyjną, kawaii kapłankę, a ta skierowała mnie na dół mapki. Zanim jednak udało mi się zapolować na poringi, oszołomił mnie klimat miasta. Ludzie siedzieli sobie w grupkach, rozmawiali na czacie widocznym dla każdego. Można było podsłuchać, dołączyć się do rozmowy. Miasto żyło i zapraszało do interakcji.
Z czasem wchłonęło mnie totalnie i sam byłem jedną z tych gaworzących osób, a socjalizowanie się zajmowało więcej czasu niż nabijanie poziomów i zdobywanie ekwipunku. Z tego miejsca pragnę pozdrowić koleżankę o nicku Nimra oraz kolegę Godofwar (pisany z pewną kombinacją wielkich/małych liter, ale było to tyle lat temu, że nie pamiętam).
Prontera w Ragnarok Online jest dla mnie esencją tego, czym MMORPG powinno być. Pełno otwartych na interakcje ludzi, mnóstwo sklepików, w których mogliśmy popatrzeć z wywieszonym jęzorem na obiekty naszego pożądania z ulepszeniem na +10 oraz arena, w której mogliśmy zniszczyć wcześniej nawiązaną przyjaźń sprawdzając zakupiony na rynku sprzęt. Absolutna topka MMORPGowych metropolii.
Plaża Comodo
Podstawowe ekspowisko postaci z nieco wyższym poziomem. Zawsze tętniące życiem i oferujące mnóstwo foczek do zabicia. Jeśli tylko brakowało Ci HP, buffów lub czegoś podobnego to można było liczyć na pomoc innych graczy, a tu zaczynało się znowu socjalizowanie i exp schodził na drugi plan. Do tego nie było chyba nic prostszego od dostania się w to miejsce. Każdy szanujący się kapłan lub mnich miał teleport do tej lokacji, wystarczyło poprosić… I tu znowu można było kogoś poznać.
To jeszcze nic. Ta mapa stałą się na tyle kultowa, że była inspiracją do założenia serwera o nazwie FoczkiRO przez pana o nicku Tokyo. Ograniczył on cały świat gry do tej jednej mapy, zmieniając parę rzeczy tu i ówdzie, dodając kilku NPC i tak dalej. W ten sposób Ragnarok Online zaoferował sporo świeżości, a klimat serwera był nie do pobicia. Sam pomysł zasługuje na wieczną pamięć, bo był z jajem, wulgarny, prowadzony przez GMa uzależnionego od hentai i ze społecznością, która również nie miała równo pod kopułą. Jestem za słaby w pisaniu, żeby przekazać co tam się wyprawiało. Pytanie, czy w ogóle istnieje ktoś tak dobry.
Mapa obok Louyang
Z czasem plaża w Comodo przejadła się wszystkim na tyle, że znaleźli sobie inny spot do nabijania doświadczenia. Była to mapka tuż po opuszczeniu miasta Louyang południowym wyjściem. Jak się pewnie domyślasz również była kolebką socjalną serwera. Katowanie glutków nazwanych Mi Gao (lub Increase Soil), z których można było dostać sporo warte sztabki złota, było tylko jedną z aktywności w tej lokacji.
Drugą było uskutecznianie walk gracz kontra gracz przy wejściu do miasta. W końcu ile można było siedzieć na szarej, ponurej arenie? Absolutnie fenomenalna miejscówka, w której poznałem wielu świetnych ludzi, poznałem ciekawe kombosy kart i przeżyłem niejedną asure. Do tego co narozbierałem ludzi to moje (grałem Stalkerem, który potrafił ściągnąć cały ekwipunek).
Tutaj jeszcze jedna ciekawa historia. Grając Super Novicem na arenie poznałem swego czasu koleżankę, która została moją żoną w Ragnaroku (musiałem zrobić asasyna, żeby się zgodziła). W pewnym momencie przestałem grać i miałem przerwę od RO na jakieś 2 lata. Po powrocie zrobiłem nową postać, wbijałem kolejne poziomy na Mi Gao i spotkałem brata (takiego prawdziwego) mojej byłej żony (takiej nieprawdziwej). Niesamowity zbieg okoliczności. Pozdrawiam serdecznie Cichą Śmierć 🙂
Lineage 2
Dion
Tutaj lokacja, która kojarzy się przede wszystkim z przepięknym motywem muzycznym. Ten dorobił się wysokiej jakości coverów na YouTube i naprawdę gorąco zachęcam do przesłuchania. O tej lokacji wspominałem już we ⇒ wpisie poświęconemu mojemu dwumiesięcznemu uzależnieniu od Lineage 2.
Świetna lokacja z klimatem małego miasteczka. Zawsze było w nim sporo ludzi, handel kwitł. Niedaleko można było znaleźć Floran Village do której trafiali wszyscy dezerterzy z całego świata. Przynajmniej na moim serwerze tak to wyglądało, że każdy PKer po śmierci odradzał się właśnie w tej wioseczce. Skutkowało to tym, że tuż przed Dion toczyły się bitwy PVP na pokaźną skalę i nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Ten motyw dodawał dodatkowej pikanterii po opuszczeniu wioski, a to zdarzało się nazbyt często, ponieważ jakoś trzeba było się dostać do Cruma Tower.
Cruma Tower
Dla mnie lokacja legenda. Kropka. We wcześniej wspomnianym wpisie wyraziłem się o niej bardzo sentymentalnie. O co chodziło? Świetne miejsca do zdobywania doświadczenia i jeszcze lepsza miejscówka na toczenie walk PVP. Na moim serwerze było tak, że do Cruma Tower mogły wejść tylko postacie z poziomem 54 lub niższym. Ja jako leniwy człowiek nie chciałem wbijać maksymalnego poziomu w L2, żeby móc równać się z innymi graczami w walkach gracz kontra gracz i dlatego dochodziłem do poziomu 54, a następnie ruszałem na polowanie do Cruma Tower.
To co się tam wyprawiało przechodziło najśmielsze oczekiwania fana mordowania innych graczy. Zawsze można było liczyć na spotkanie sporej grupy wielbicieli PKowania, w większości narodowości rosyjskiej. Zakłado się party złożone z wszystkich innych narodowości i dawaj. Cały dzień soczystego naparzania się po mordeczkach. Żartów nie było z tego względu, że wszyscy biegali w ekwipunku z poziomu B, a ten był znacznie tańszy do ulepszania niż te wysokopoziomowe. Dlatego czerwone bronie +16 nie były rzadkością, a i ludzie ze skillami wyższych poziomów również się zdarzali, bo delevelowali (ginęli sporo razy, żeby tracić doświadczenie i redukować poziom, a umiejętności zostawały). Wspaniałe wspomnienie.
Giran
Stolica wszelkiego życia w Lineage 2. Jeśli chciałeś coś sprzedać, pochwalić się nowo ulepszoną bronią lub wyhodowanym smokiem to nie było lepszego miejsca. Można tu było spotkać największych bohaterów z całego serwera, poznać interesujących ludzi i nawet z Rosjanami łamanym angielskim zamienić parę słów. Mniej lub bardziej przyjemnych.
Miejsce szczególnie mi bliskie po ostatniej przygodzie z Lineage 2 (link wyżej) z tego względu, że w dużej mierze skupiłem się na handlu i wytwarzaniu broni. Spędziłem tam zdecydowaną większość czasu podczas dwumiesięcznej przygody i absolutnie nie żałuję. Udało się poznać wielu ciekawych ludzi, dorobić małej fortuny i poszpanować ekwipunkiem, choć aspekt socjalny nie porównywalny z tym z Pontery.
W tym artykule miało pojawić się więcej lokacji z MMORPG, które wzbudzają we mnie nostalgię, ale już w tym momencie tekst jest na tyle długi, że zanudziłbym na śmierć każdego czytelnika. Jednak chętnie posłucham jakie są wasze ulubione miejscówy w MMORPG, bo z przyjemnością wróciłbym do starszych gierek i pozwiedzał to i owo. Tymczasem zacznę już gromadzenie materiałów do kolejnej części tego artykułu w dobrze mi znanych produkcjach. Trzymajcie się i do przodu!