Ostatnie wydarzenia związane z topowymi MMORPG i ich systemem płatności nasunęły mi myśli pełne żalu, poirytowania i goryczy… Wkurwienia jednym słowem. Jeśli dalej bezkrytycznie będziemy podchodzili do działań dużych firm, które doją nas jak baseniary napaleńców na Twitchu, to przyszłość gatunku MMORPG nie wygląda kolorowo. O co mi konkretnie chodzi? Zapraszam na przemyślenia.
Materiał wulgarny, bo mam taką ochotę.
Blizzard nam się rozkręca
Kurwa. Pan Blizzard wymyślił sobie, że postacie z klasycznej wersji World of Warcraft zostaną przeniesione na dodatek The Burning Crusade. Jeśli wciąż będziemy chcieli zagrać sobie na Vanilli, to… Musimy zapłacić 15 dolarów! Myślicie, że to opłata jednorazowa? Od kiedy jesteście w internetach? Od wczoraj? Cena 15 dolarów tyczy się skopiowania JEDNEJ postaci z dodatku TBC na serwer Vanilla. Wspomnijmy jeszcze, że do tego cały czas trzeba płacić abonament. Dla mnie to jest absurd na poziomie rozdawnictwa hulajnogi dla zaszczepionych.
Na szczęście (dla mnie, bo mam kontent) to tylko jedna kwestia. Inną sprawą jest czas trwania prepatcha w The Burning Crusade, który wynosi jedynie 2 tygodnie. Jeśli macie w planie zrobić nową klasę lub rasę i chcecie być gotowi na nowy kontent, to musicie nadupczać jakieś 8 godzin dziennie. W sumie sama przyjemność, ale niestety równocześnie trzeba tyrać u Janusza, żeby mieć kasę i na abonament, i na Item Shop, więc sprawa się komplikuje. Na szczęście Blizzard nadciąga z rozwiązaniem.
Jeśli chcecie zrobić coś poza szamanem/draeneiem w Przymierzu i paladynem/krwawym elfem w Hordzie, to rozwiązaniem jest płatny boost. Tutaj też mamy pierwszy przykład płatnego rozwiązania problemu, który został stworzony przez twórcę gry. Kurrrwa.
Amazon jeszcze się czai
Dobra, to może na odstresowanie Amazon Games i New World. Z tym odstresowaniem to żartowałem. Wiecie co tam wymyślili? Ano, że aktualnie w Item Shopie będą tylko przedmioty kosmetyczne, a za jakiś czas co najwyżej pojawią się boosty do zdobywania poziomu czy levelowania craftingu. Najlepsze jest to, że ludzie to zaakceptowali i odkąd ogłosili już oficjalnie, że w Item Shopie po premierze znajdzie się tylko kosmetyka, to tematu już nie ma, a na YT pojawiają się filmiki jak to Amazon super wydawcą jest.
Ale ludzie, kurwa, to zawsze tak jest, że na początku lecą z mniejszego kalibru, oswoją z myślą, że kiedyś może coś tam, a gracze nagle udobruchani i wszystko wybaczą. Przypominam, że na samym początku w ogóle nie było mowy o Item Shopie, a teraz nagle każdy zadowolony, że może sobie kupić elegancki płaszczyk z pizdy smoka i łaskawy Amazon na tym poprzestał.
Wyimaginowane problemy rozwiązane przez P2W
Dla mnie boosty w późniejszej fazie gry to jak najbardziej również element P2W. Dlaczego ktoś ma osiągnąć coś w późniejszej fazie coś łatwiej i szybciej niż ja? Tłumaczą to tym, że szybciej można zakosztować endgame’u i zagrać wspólnie ze znajomymi. Ale to co kurwa? Że niby do endgame’u gra jest nudna i trzeba przez to jak najszybciej przebrnąć? To może w ogóle się nie opłaca zaczynać?
Niby że ze znajomymi można szybciej się spotkać w endgame’ie? A to doświadczenie w grze, znajomość mechanik i ogólne ogranie postaci też jest w tym pakiecie z boostem? A może endgame nie kryje żadnych wyzwań i 60-letni Pan Andrzej, taksówkarz, zgarnięty z ulicy zrobi rajda równie dobrze, co ja? To w sumie chyba nie warto grać na premierę i lepiej później sobie po prostu wszystko kupić, bo po co tracić niepotrzebnie czas, a i tak gierka na 2 tygodnie, bo będzie łatwiutko i bez wyzwań. “No ja pierdole” cytując Wardęgę.
Zmierzam do tego, że dobra gra MMORPG powinna być zaprojektowana w taki sposób, że ludzie na 1 poziomie i na 69 mogą brać czynny udział w społeczności ► MMORPGa i czerpać z tego dużo radości. MMORPG to w dużej mierze gry socjalne, których jakość definiowana jest przez zaprojektowanie solidnego łańcucha oddziaływań pomiędzy graczami na różnym poziomie doświadczenia. Wszystko powinno dziać się naturalnie i swoim tempem. Jeśli musisz zakupić boosta, żeby się dobrze bawić, to albo early game jest nudny, albo zdobywanie doświadczenia za wolne, albo trzeba wyrzucić gierkę do kosza, przemyśleć, powiedzieć sobie “zjebałem” i zacząć projekt od początku.
Obawa przyszłości
Amazon Games i New World to jedno, ale jak wiecie, albo i nie, Amazon będzie również wydawcą ► Lost Ark Online, który teoretycznie jeszcze w tym roku ma u nas zagościć (phi!). Obawiam się, że Amazon Games może okazać się na tyle perfidnym wydawcą, że zachowa model płatności, jaki znamy choćby z wersji Rosyjskiej i od początku doskonale sobie zdawał sprawę, że ten MMORPG będzie idealny do koszenia kasy.
W skrócie powiem jedynie, że za realną gotówkę w Lost Arku możecie kupić diamenty, diamenty możecie wymienić na złoto w grze, a za złoto grze możecie kupić właściwie WSZYSTKO. Łączenie z kosmetyczną ► kuśką smoka, która daje bonusy do statystyk! W tym przypadku to prawdopodobnie penetracja pancerza.
Konkluzja jest taka, że nie ufam i będę przeszczęśliwy, jeśli we wszystkim, co wyżej napisałem, będę się mylił. Na ten moment, pewnie zgodnie z prawdą, obstawiam, że Amazon to ogromna korporacja istniejąca po to, żeby zarabiać kasę i nie będzie ich obchodziło czy jakiś Jasiek będzie oburzony płatnością za majestatyczną pytę smoka. Wkurwia mnie, że robią takie podchody, a my tańczymy jak nam zagrają.
Co Ci szkodzi kosmetyka?
Kosmetykę mamy w normalnym World of Warcraft, w klasycznym The Burning Crusade, w Lost Ark Online, w wielu innych tytułach oraz będzie obecna także w New World. Dlaczego mi przeszkadza?
Jeśli miałbym podać dwa główne fundamenty gier MMO, to byłaby to społeczność i progres naszego bohatera. Te dwa fundamenty oczywiście bardzo się wiążą, ale skupmy się na rozwoju postaci.
W grach MMO spędzacie setki albo tysiące godzin na grindzie, wykonywaniu dungeonów/rajdów oraz nieraz niełatwych questów, a wszystko po to, żeby zgarnąć lepszy sprzęt, który posiada unikalny wygląd i wzbudza respekt innych, gdy stoimy w środku miasta. Zupełnie innym tematem w tym przypadku jest chociażby ► Fortnite, który MMORPGiem nie jest, rozbudowanego progresu postaci nie ma, a skórki są dość naturalnym wyborem.
Przedmioty kosmetyczne w MMO sprawiają, że już zwykły, zardzewiały kozik na pierwszym poziomie można zamienić w miecz diabła +9. Gracze, którzy poświęcili mnóstwo czasu na grę gubią się pośród setek innych graczy, którzy wyłożyli dolary na stół.
O ile tuż po premierze przedmiotów kosmetycznych jest niewiele i można je rozpoznać, o tyle później ciężko się zorientować co jest sprzętem pro gracza, a co zwykłym płaszczem z pizdy smoka. Hierarchia w społeczności MMO zostaje zakłócona, nie wiadomo kto jest koksem, a kto nie, a tym samym tracimy motywację do zdobycia unikalnego ekwipunku wewnątrz gry, bo i tak się nie wyróżnimy. Amazon Games potwierdził, że przedmioty kosmetyczne będą wyglądowo prezentowały się na podobnym poziomie co te, które zdobędziemy wewnątrz gry, czyli będziemy mieli do czynienia właśnie z wspomnianym zakłóceniem hierarchii.
W tych czasach już nie pamięta się o tym, że dawniej wartość kolekcjonerska przedmiotów miała naprawdę ogromne znaczenie i nadawała drugiej głębi MMORPGowi. Tutaj szczególnie dobrze wspominam ► Ragnaroka Online, w którym na rynku mieliśmy do czynienia z prawdziwą rewią mody mimo, że postacie różniły się tylko nakryciem głowy, a posiadanie czegoś unikalnego, zdobytego w pocie czoła, gwarantowało zgarnięcie dobrej dupeczki za żonę. Albo sprytnego Maćka, który potrafił się dobrze wczuć w rolę kobiety.
Inna sprawa, że przedmioty kosmetyczne to zawsze dobry (dla wydawców), łagodny krok do wprowadzenia Item Shopu. Później wystarczy przeciągnąć strunę bardziej, obiecywać, że to już ostatnie nowość w IS i wszyscy są zadowoleni. Item Shop z kosmetyką to rodzaj końa trojańskiego, którego my, gracze, witamy z otwartymi ramionami.
Dawaj remedium Panie Alter
Rozwiązanie tych wszystkich problemów będzie niesamowicie ciężkie, bo najzwyczajniej w świecie twórcom ► MMORPG daliśmy za dużo swobody. Przykładowo przedmioty kosmetyczne mogłyby być ograniczone np. tylko do peleryn albo czapek, żeby pozostawić pozostałą unikalność sprzętu, ale gdy już firmy zauważyły, że można nam sprzedać nawet kwiatka do domu, to raczej będzie ciężko.
Inna sprawa, że moim ulubionym modelem płatności zawsze był P2P, który wymagał płacenia abonamentu, dawał twórcom stały dochód, ale również wywierał na nich presję do tworzenia kontentu, ponieważ znudzeni gracze mogliby odejść. Teraz już nie jestem tego taki pewien, bo Panowie z Blizzarda pokazali, że nawet abonament nie przeszkodzi w wprowadzeniu boostów, kosmetyki i ciągłemu przesuwaniu granicy.
Dla mnie to jest kurwa niepojęte, że nie mogę sobie zagrać w MMORPGa bez myśli z tyłu głowy czy aby przypadkiem gra nie stanie się P2W w kolejnym patchu.
Alternatywa do P2W
Natomiast trzeba pamiętać, że zawsze istnieje alternatywa… Dość niechlubna, ale jest. Już teraz pojawia się sporo głosów, że zamiast zagrać w Blizzardowe wydanie ► The Burning Crusade, gracze wolą wybrać się na ► serwery prywatne z tegoż dodatku i będą mieli większą pewność, że zostaną potraktowani z szacunkiem.
Jako gracze musimy wiedzieć, że zawsze są alternatywy. Mogą to być również ► retro gry MMORPG, które rozbudowaniem i mechanikami deklasują świeże tytuły. To właśnie wybór graczy popycha wydawców do coraz większej komercjalizacji i większa asertywność graczy jest jak najbardziej wskazana. Nie lećcie z wywieszonym jęzorem na byle newsa o nadchodzącym MMORPG. Bądźcie krytyczni.
P2W w MMORPG – Podsumowanie
W dzisiejszych czasach naszym zadaniem, jako graczy, którzy cenią sobie gatunek MMORPG, jest śledzenie informacji o grach, ale nie po to, żeby się hypeować, ale po to, żeby patrzeć wydawcom na ręce, bo na ten moment rozgrywają nas jak chcą.
Dobrych gier MMORPG bez P2W życzę Wam i sobie. Miłego dnia!
Zgadzam się z Tobą w 100%. Amen
Musiałoby nas być znacznie, znacznie więcej, żeby cokolwiek zmienić w tym „biznesie” 😉
Bardzo dobry artykuł. Myślę że podcast na temat p2w właśnie rozpisałeś w tym artykule. Zgadzam się że wszystkim co zostało powyżej napisane. Hatfu na wydawców gier mmo.