Myślałem ostatnio w co by pograć i przypomniał mi się jeden tytuł. Był sobie kiedyś Wildstar, który zachwycał mnie klimatem, grafiką, pomysłowością świata i innowacyjnymi mechanikami. A że World of Warcraft się już przejadł, to byłem bardzo otwarty na nowe wrażenia i postanowiłem spróbować. Pograłem, pograłem, pokręciłem nosem, jeszcze raz pograłem i zostawiłem. Dlaczego?
Carbine Studio – zmęczeni twórcy Wildstar
Założyciele Carbine Studio mogą budzić respekt, bo było to 17 developerów pochodzących z Blizzarda, którzy swego czasu pracowali nad World of Warcraft i legendami typu Fallout. Firma została zagarnięta przez NCSoft w 2007 roku, ponieważ koreańscy twórcy ► Lineage 2 byli podjarani wzbogaceniem swojego zespołu o tak doświadczonych ludzi. Carbine Studio prędko rozpoczęło pracę nad nowym MMORPG – Wildstar.
Wildstar był zapowiadany jako sci-fi MMORPG pełne świeżości ze zwariowanym klimatem i, nie mogło być inaczej, miało zostać pogromcą World of Warcraft. Zapowiadało się rewelacyjnie, graczom ulewał się hype uszami, ale wewnątrz firmy nie działo się dobrze.
Deweloperzy pracujący w Carbine Studio nie mieli lekkiego życia. Czasu było mało, bardzo mało, a oczekiwania… Ich właściwie nie było, ponieważ zarząd sam nie wiedział, w którą stronę pójść z rozwojem Wildstar. Po internecie krąży pewien znamienny komentarz byłego developera pracującego przy Wildstarze i nie ma tam wielu miłych słów na temat jego byłego chlebodawcy.
Cztery style rozgrywki w Wildstar
Jedną z interesujących mechanik zapowiedzianych przez twórców Wildstar były cztery profesje, które miały dostosować do nas rozgrywkę.
Mogliśmy zostać podróżnikiem, który lubi zwiedzać ukryte lokacje. Mogliśmy zostać także żołnierzem, którego zadania opierały się na pełnych akcji bitwach, awansowaniu w szeregu armii oraz… Generalnie kopaniu dupska wszystkiemu, co się rusza. Kolejną ścieżką do wyboru była ścieżka naukowca. Jeśli zawsze interesowała Cię historia i lore świata, który przemierzałeś, to było coś dla Ciebie. Ostatnią opcją był osadnik, którego zadaniem było tworzenie posterunków w niebezpiecznej okolicy, rozszerzanie miast i służba społeczności Nexusa.
Brzmi fantastycznie, prawda? Wydaje się, że każdy typ gracza został uwzględniony i każdy będzie mógł grać tak, jak mu się podoba… W praktyce system ten miał znikomy wpływ na rozgrywkę. Było to raptem kilka questów co jakiś czas, a my i tak byliśmy ograniczeni do standardowego grindu/levelowania na questach zabij/przynieś/pozamiataj. Właściwie gdyby nie szumne zapowiedzi tej mechaniki, to gracze potraktowaliby to jako przyjemny smaczek.
Serwerów więcej niż graczy
Koncepcja podziału rozgrywki na cztery style i zamysł wizualny Wildstara spowodował, że chętnych do gry było od groma. Przynajmniej na początku. ► Serwery bardzo szybko zaczęły mieć czkawkę, więc NCSoft został zmuszony do podjęcia jakichś działań… I co zrobił?
Ano otworzył więcej serwerów zwanych realmami. Było ich coraz, coraz więcej, a gracze zostali pomiędzy nimi rozrzuceni i to było bardzo kiepskie rozwiązanie. Skutkowało tym, że w świecie Nexusa ciężko było kogokolwiek spotkać, a co dopiero robić czterdziestoosobowe rajdy lub warploty.
Jednym zdaniem – twórcy Wildstar poszli na łatwiznę. Zamiast popracować nad optymalizacją serwera, to narobili ich tyle, że z Massively Multiplayer Online Role Playing Game spokojnie mogliśmy wykreślić Massively, a wszystkie miejscówki raziły pustkami.
Gratka dla graczy PvP
Warplots, bo o tym mowa, miały zrewolucjonizować rozgrywkę PvP. Miały to być pola bitwy, które mogły być customizowane przez graczy poprzez wrzucenie tam wszelkiego rodzaju pułapek, bossów, których niedawno pokonali, wyrzutni rakiet, teleportów i przeróżnych pojazdów… Do tego w walce miało wziąć udział do 80 graczy, więc brzmiało to co najmniej interesująco.
Jak wyszło w praktyce? O jednym problemie już wspomniałem, a mianowicie ilość graczy na jednym realmie była na tyle mała, że zorganizowanie walki 40 kontra 40 graniczyło z cudem. Do tego problemy z optymalizacją serwera to nie jedyny problem z kodem Wildstar. Sama gra również zaczynała ciąć się jak nastolatka po zerwaniu z chłopakiem, gdy na ekranie pojawiało się więcej niż kilku graczy.
Co więcej, system walki oparty był na hologramach, które wyznaczały gdzie dany skill trafi… No powiem Ci, że nawet w remizie u Ciebie na wsi na takiej dyskotece prawdopodobnie NIGDY nie byłeś. Było to tak nieczytelne, że wszelkie taktyki odchodziły na bok, a znaczenie miała tylko akcja, klatkowanie i to, czy nie chorujesz na epilepsję. Z resztą podobnie wygląda to w ► Blue Protocol i stąd pewne moje obawy o tego MMORPGa.
Gra tylko dla hardcore’owców
Podczas rozwoju Wildstar pojawiła się jeszcze jedna niezrozumiała decyzja twórców odnośnie określenia typu odbiorców. Wildstar za wszelką cenę miał być przeznaczony dla graczy hardcore’owych, a umówmy się, bajkowa grafika i ogromna doza humoru wcale na to nie wskazywały, więc gracz, który obejrzał kilka filmików i screenshotów, mógł poczuć się zaskoczony.
Sama ilość statystyk w Wildstar była przytłaczająca. Właściwie to po otwarciu okna postaci nie wiadomo było gdzie patrzeć, żeby się czegoś sensownego dowiedzieć. Podobnie z wyborem umiejętności i wszelkiego rodzaju perków – było to wręcz przytłaczające i może po analizie nie było jakieś ultra skomplikowane, ale sposób rozplanowania tego na interfejsie był godny pożałowania.
Do tego liczba ludzi potrzebna do raidów (40) oraz warplotów (również 40) była zaporowa. Właściwie gdybyś chciał dowiedzieć się czegoś o jednym, bądź drugim, to musiałbyś się naprawdę wysilić przeszukując odmęty internetu, ponieważ mało kto dzielił się swoimi doświadczeniami – nigdy nie miał po prostu okazji spróbować powyższych aktywności.
Dajcie odejść mu w spokoju
I teraz jest zagwozdka, bo za Wildstarem tęsknie. MMORPGa z takim klimatem, humorem, ► housingiem, dynamiką ze świecą szukać, ale gdyby NCSoft wskrzesił go, to i tak Wildstar skazany byłby na porażkę. Dlaczego?
Ano dlatego, że twórcy Wildstar nie mają pojęcia co poszło nie tak. Nie widzą kłody, która wystaje im z oka i szukają problemów tam, gdzie ich nie ma. Przykład? Przejście Wildstara na F2P. NCSoft był przekonany, że wydanie Wildstara w modelu P2P było błędem i to F2P było tym właściwym modelem.
Nie pomyśleli jednak, że może gra musi być po prostu dobra i ciągle uzupełniana o nową zawartość, żeby gracze zdecydowali się za nią płacić. Z czasem Carbine Studio dorzuciło kolejne raidy, zredukowało liczbę potrzebnych ludzi do 20, ale nie dość, że było za późno, to jeszcze dorzucili przedmioty do Item Shopu, które były konieczne, żeby szybciej progressować. W innym wypadku mogłeś mieć o wiele mniej życia i o prawie 80% mniejsza obrażenia niż gracz, który z Item Shopu nie korzysta! Jasne jest więc, że gracze poczuli się jeszcze bardziej zniechęceni.
Możemy Wildstar w zupełnie innym wydaniu?
Wildstar musiałby prawdopodobnie zostać przejęty przez zupełnie inną firmę, żeby podeszło do niego z innej strony i skupiło się na prawdziwych bolączkach tego MMORPGa. Gra z olbrzymim potencjałem zmarnowanym przez kiepskie zarządzanie i wyciąganie fatalnych wniosków.
Dzieło Carbine Studios miało być pogromcą World of Warcraft, celowało w najwyższą półkę i do premiery głęboko wierzyłem, że może się to udać. Apeluję – proszę doszlifujcie to dzieło MMORPGowej sztuki i dajcie mu drugą szansę, ale najpierw wymieńcie tych panów na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Miłego dnia, zapraszam na Discorda i do następnego!