Po wielu latach wróciłem do Path of Exile. Szczerze mówiąc, gdyby nie nowa mechanika rozwijania swojego miasta, to pewnie by się to nie wydarzyło. Tym bardziej, że na horyzoncie mamy Path of Exile 2.
Zostaw łapkę, suba i komentarz. Nawet babcię możesz pozdrowić, a i tak wpłynie to pozytywnie na nasze zasięgi.
Jeszcze trzy tygodnie temu byłem przekonany, że rozpoczęcie przygody w Path of Exile 1 mija się z celem. W końcu za rogiem mamy ► Path of Exile 2, na którego bardzo czekam i który zapowiada się na produkcję przystępniejszą, a pierwszej części trzeba będzie się uczyć przez godziny. Jednak z racji tego, że nowa liga w PoE ma mechanikę, którą uwielbiam w grach, czyli możliwość rozwoju swojej wioski, uznałem, że spróbuję i zobaczę jak to faktycznie wygląda z perspektywy kogoś, kto wrócił do Path of Exile po kilku długich latach.
Uczciwa monetyzacja w grze MMO
Widzowie, zaczniemy od czegoś dużego, bo zdarza się to zajebiście rzadko. Wyobraźcie sobie, że Path of Exile to gra darmowa, w której za ścianą płatności macie jedynie kosmetykę i różnego rodzaju schowki, które w późniejszej fazie bardzo, ale to bardzo ułatwiają organizację sprzętu, a co za tym idzie oszczędzają dużo czasu. W praktyce przez pierwsze kilkadziesiąt godzin nie potrzebujecie wydawać ani złotówki, a później powiedzmy, że wydacie ok. 150, może 200 złotych i jako początkujący macie wszystko, czego potrzeba.
Ale uwaga! Wspomniałem o Path of Exile 2, które zbliża się wielkimi krokami i prawdopodobnie jeszcze w tym roku pokaże je Wam na moim ► streamie na Twitchu. Otóż wszystko, co zakupicie w Path of Exile 1, czyli właśnie kosmetyki oraz schowki, zostaną przeniesione również do Path of Exile 2. Nie będziecie musieli nic kupować na nowo. Oczywiście PoE2 będzie inną produkcją, więc takie schowki zostaną odpowiednio dostosowane. Możecie więc spokojnie zagrać i zainwestować w PoE i cieszyć się z zakupionych schowków już w PoE2, gdy wyjdzie. Prawdziwa rzadkość w dzisiejszym świecie, gdzie gry AAA za 300 złotych sprzedają Battle Passy, skipy Battle Passów czy życzą sobie abonamentów, płatności za dodatki, wprowadzają Early Accesy i inne syfy.
Drzewko talentów w Path of Exile
W Path of Exile na początku wybieracie klasę i od tego będzie zależało Wasze miejsce startu w tym olbrzymim drzewku talentów, które każdy z Was zapewne kojarzy. Do tego później wybieracie specjalizacje, dzięki czemu możecie np. zdobywać furię, która zwiększa Wasz atak, albo uderzenia krytyczne zaczną powodować zatrucie przeciwników.
Drzewko talentów w PoE jest ogromne, ale po przyjrzeniu się mu bliżej dostrzegam w nim więcej marketingu niż faktycznej złożoności. W praktyce działa to w ten sposób, że poruszacie się głównymi liniami po to, żeby dojść do interesującej Was grupy talentów. Musicie tam wpakować np. 3 punkty, które robią to samo, ale dzięki temu odblokowujecie finalny talent, którego działanie jest już istotniejsze. Większość talentów to stosunkowo nudne procentówki, ale statystyk w PoE jest tak dużo, że i talentów musi być ogrom, aby każdą z tych statystyk pokryć.
Nie chcę się nad tym rozwodzić, bo większości początkujących zapewne to nie interesuje aż tak, ale talenty te można modyfikować, można wzmacniać klejnotami, można rozszerzać klejnotami, ale uważam, że bez problemu można całe to drzewko talentów skondensować, a przy tym pozostawić głębię, którą oferuje. Panowie jednak wolą postawić na marketing, bo taka rozpasłość kojarzy się z możliwościami, a próg wejścia schodzi na dalszy plan. Mówię to dlatego, żebyście się po prostu tego drzewka nie przestraszyli – podobnie zresztą jak i innych mechanik. Spokojnie punkt po punkcie ogarniecie o co chodzi.
Prostota walki
Hack and Slashe kojarzą mi się z tym, że zdecydowana większość mocy postaci wynika z ekwipunku i Path of Exile jest tego idealnym przykładem, bo nawet poszczególne umiejętności to część sprzętu, a dokładniej kamyki, które wrzucamy w elementy zbroi czy broni. Każdą taką umiejętność można wzmocnić kolejnymi umiejętnościami albo zmienić jej sposób wyzwalania. Przykładowo mój build był wzorowany na statystycznej żonie, więc zakładał automatyczne krzyczenie co jakiś czas, przez co wyzwalał rozpadanie skał i obrażenie obszarowe. Miał również tarczę albo szał, które aktywowały się, gdy postać dostawała obrażenia. Kombinacji skilli wydaje się być multum – tym bardziej, że samych kamyków skilli jest ponad 400.
Jednak pomimo, że mechanika na pierwszy rzut oka przytłacza, to w praktyce w sporej części przypadków nie jest to tak skomplikowane. Większość buildów w PoE opiera się o posiadanie głównego skilla do zadawania obrażeń, który jest wzmocniony kamykami wspierającymi. Do tego macie różnego rodzaju aury zwiększające Waszą przeżywalność lub atak, a na końcu dochodzi skill do szybkiego przemieszczania się. W zdecydowanej większości buildów PoE to po prostu symulator prawego kliku, spamowania mikstur, bez jakiegoś złożonego, rotacyjnego używania skilli. Trudność i złożoność PoE nie jest ukierunkowana na sposób grania danym buildem, a na dobranie takiego ekwipunku, żeby ten build w ogóle działał. Chodzi o zbudowanie odpowiednich warstw odporności, redukcję zużycia many, żeby można było spamować skillem, czy po prostu o wyciągnięcie odpowiednich obrażeń.
Z racji tego, że wywodzę się z gier MMORPG, gdzie rotacja, zwłaszcza w produkcjach opartych o Tab Target, odgrywa kluczową rolę, to byłem przekonany, że wciskanie dwóch klawiszy na krzyż do mnie nie przemówi. Iiii… Faktycznie nie przemówiło, ale delikatnie szepnęło. Sposób grania wieloma buildami będzie bliźniaczo do siebie podobny i jako gracz miałem wrażenie, że przez to ta cała mityczna złożoność PoE to zwykła wydmuszka, bo wszystko prowadzi do trzymania PPM i obserwowania jak przeciwnicy wybuchają na ekranie. Po czasie jednak uświadomiłem sobie, że atrakcyjności PoE trzeba szukać w innych miejscach.
Wolne początki w Path of Exile
Atrakcyjności nie uświadczycie na początku Waszej przygody. Gra ma swoje lata, modele się zestarzały, animacje są mało satysfakcjonujące, a samo sterowanie bohaterem również jest toporne, gdy Wasza statystyka prędkości ataku i szybkości poruszania się szoruje po dnie. Ostatnio ogrywałem Diablo 4 i tam jednak początkowe odczucia z walki są na znacznie wyższym poziomie.
Jednak Path of Exile posiada coś, o czym Diablo 4 w aktualnym stanie może tylko pomarzyć – satysfakcjonujące poczucie progresu. W PoE zdobywacie kilka pierwszych poziomów, robicie questy i odblokowujecie kolejne klejnoty umiejętności. Nieco później zdobywacie wspomagające klejnoty umiejętności. Jeszcze później zdobywacie zbroję, która posiada dużo połączonych miejsc na umiejętności, przez co Wasze skille są rzucane szybciej, są mocniejsze, zużywają mniej many, dodają odporności czy powodują wyładowania błyskawic. Odczucia z szlachtowania zaczynają być lepsze, postać porusza się żwawiej, efektów graficznych przybywa, a skoki dopaminy pojawiają się coraz częściej ze względu na coraz lepszy drop.
Co prawda początkowe X godzin, dla niektórych pewnie nawet kilkanaście, będzie to podążanie za kampanią fabularną, którą trzeba zrobić na każdej nowej postaci, ale kampania ta nie jest podzielona na durne poziomy trudności, które całkowicie blokują dostęp do mocniejszych przedmiotów. Z perspektywy casualowego gracza, który co jakiś czas wraca do PoE na nowy sezon, jest to po prostu naturalna część długoterminowej progresji. W trakcie kampanii możecie wydropić rzadkie waluty, które ustawią Wam postać, albo potężne elementy sprzętu, które chętnie zostaną odkupione przez innych graczy, bo tak, macie tutaj pełnoprawną, funkcjonującą ekonomię niczym w grach MMORPG.
Dzięki temu nie odczuwacie ciągłej presji, żeby ukończyć kampanię jak najszybciej. Nie odczuwacie również bezsensu tego etapu rozgrywki, bo nie ogranicza Was pod kątem dropu w sposób wyraźny od późniejszych aktywności. Gracze zaawansowani pewnie są już zmęczeni powtarzaniem tego samego, ale ja jako świeżak powracający po latach – po prostu dobrze się bawiłem rozwijając herosa w trakcie kampanii.
Natomiast jest element, który mnie zmęczył. Był to labirynt, który pozwalał na rozwijanie talentów specjalizacji. Musiałem go powtarzać 4 razy i było to o 3 razy za dużo. Konstrukcja mapek jest taka, że łatwo się zgubić i trzeba wracać tymi samymi ścieżkami, a nadziewanie się na kolce i zabawy wajchami, pomimo że są modne w dzisiejszych czasach, to jakoś nie w moim guście.
Satysfakcjonująca progresja w Path of Exile
Wspomniałem wcześniej, że sposób używania skilli w PoE jest dość monotonny dla większości buildów. Jest to po prostu spam PPM i dla wielu graczy może wydawać się płytki i zbyt uproszczony. Natomiast prawdziwa zabawa w Path of Exile wynika nie ze sposobu walki, ale z satysfakcji z walki po tym jak wymieniacie element ekwipunku, który powoduje, że Wasz build zaczyna znacząco lepiej funkcjonować. Podam Wam przykład.
Mój build opierał się o tworzenie kolców i wysadzanie ich poprzez krzyki. Wszystkie moje skille zużywały na tyle dużo many, że czasami nawet pomimo posiadania dwóch mikstur na manę nie mogłem wyrobić z jej odpowiednim poziomem. Wystarczyło zainwestować w biżuterię, która redukowała koszt many każdego skilla i nagle mogłem całkowicie przestać używać mikstur na manę, a zamiast tego mogłem korzystać z takich, które zwiększały moją defensywę.
Nagle się okazało, że nie dość, że przeżywam więcej, to mogę beztrosko skakać po mapie i spamować umiejętnościami, co dawało dużo większą frajdę z gry. Gra nabrała większego tempa, wszystko wokół eksplodowało i konieczność śledzenia mapy, uważania na czary obszarowe i ewentualne onehity stało się na tyle absorbujące, że klikanie dwóch przycisków przestało sprawiać wrażenie nieprzyjemnie banalnych.
Gdy ogląda się filmiki z różnych buildów i widzi się ten końcowy moment, gdy build już wysadza wszystko dookoła, to nie jest to takie zachęcające. Ot właśnie klikanie dwóch skilli. Ale gdy weźmie się udział w całej drodze budowania, obserwowania jak z każdym wymienionym elementem ekwipunku zaczynamy czyścić szybciej i skuteczniej, to naprawdę daje to dużo frajdy. W dodatku w całej tej drodze losowość nie opuszcza nas na krok. Bywa tak, że po pierwszych godzinach jesteśmy ustawieni na kolejne dziesiątki godzin, a czasami zdarza się, że ledwo ciułamy od levela do levela i nasz gear jest mierny.
Endgame w Path of Exile
Sposoby na dopieszczanie buildu są przeróżne i każdy znajdzie coś dla siebie. Biżuteria, o której wspomniałem, została przeze mnie kupiona od innych graczy. Ale mogłem pójść także drogą craftingu, czyli tworzenia przedmiotów i zmieniania ich perków. Mogłem również wziąć udział w innych aktywnościach endgame’owych, które pozwalają na modyfikacje sprzętu. Przykładowo możecie zgarnąć organy różnych potworów, żeby potem zmodyfikować konkretny przedmiot. Takich systemów jest dużo, bo zostały dodawane na przestrzeni ostatnich lat wraz z wychodzeniem kolejnych sezonów.
Co ciekawe możecie modyfikować częstotliwość występowania różnych systemów endgame’owych. W praktyce macie taki endgame, jaki chcecie, a wszystko za sprawą atlasu, który przypomina nieco drzewko talentów. Jest dość przejrzysty i łatwy do zrozumienia, wystarczy, że skupicie się na perkach wokół Waszych ulubionych aktywności. Podsumowując – możecie zdobyć wymarzony przedmiot po prostu próbując go wydropić. Ale możecie też go kupić, spróbować go stworzyć samemu czy skorzystać z bardziej zaawansowanych form modyfikacji perków.
Systemy w Path of Exile są wielowarstwowe i podstawy bardzo łatwo zrozumieć, a z czasem wchodzicie głębiej i głębiej. Przykładowo klejnoty umiejętności. Na początku możecie je po prostu kupić od NPCa. Z czasem dowiadujecie się, że można zwiększyć ich jakość, przez co staną się lepsze. Później okaże się, że na końcu labiryntów możecie otrzymać ich odmienne wersje. W trudniejszych regionach, czyli mapkach wysokiego tieru, mogą Wam polecieć mocniejsze wersje tych skilli. Możecie również owe skille potraktować specjalnymi Vaal Orbami i dzięki temu otrzymać jeszcze lepszą wersję danego skilla. Każdy system w PoE zaczyna się niewinnie, delikatnie i bezboleśnie wprowadza gracza, ale prawdopodobnie w przyszłości zaskoczy Was złożonością.
Czy warto zagrać w Path of Exile?
Uważam, że próg wejścia w Path of Exile został mocno zdemonizowany. W PoE można wybrać jakiegoś podstawowego builda i po prostu zacząć grać. Każdy z systemów zaczyna się niewinnie i dopiero po czasie pokazuje złożoność, jednak tą złożonością nowi gracze nie muszą się na początku przejmować.
W dodatku mamy do czynienia z produktem, którego monetyzacja jest bardzo dobra. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przechodzenie kupionych elementów do drugiej części Path of Exile.
PoE nie jest natomiast produktem dla graczy, którzy cenią sobie złożoność sterowania, czyli rotacyjny system używania skilli. Zwłaszcza na początku, gdy nasz heros rusza się jak mucha w smole, brakuje mu many na umiejętności, a animacje w slow motion aż bolą. Przyjemność gry w PoE wynika z rozwoju sprzętu bohatera i dziesiątek możliwości modyfikacji ekwipunku, a gdy już uda się go rozwinąć na pewien poziom, to czeka Was stosunkowo prosty do opanowania grind, który epileptykom może sprawić sporo przykrości. W dodatku PoE posiada bardzo przyjemną muzykę, która dobrze podkreśla to, co dzieje się na ekranie. Szczerze mówiąc byłem aż zaskoczony, że jest tak dobra i przez kilkadziesiąt godzin posiadówy przy PoE nie włączyłem playlisty ze Spotify nawet na sekundę.
Natomiast fanom rotacyjnego korzystania z kilku skilli być może jeszcze w tym roku przyjemność sprawi Path of Exile 2 i tam już za sprawą uników i kilku skilli bez żadnych cooldownów poczujemy się niczym w izometrycznych soulslike’ach. Na pewno przetestujemy go na ► streamie na Twitchu, a jeśli już chcecie dowiedzieć się więcej, to zapraszam do innego mojego ► filmu o PoE 2. Do tego jednak czasu warto dać szansę Path of Exile 1, bo możecie je przetestować za darmo, a nowy sezon z własną wioską jest naprawdę przyjemny. Ale tę mechanikę dam Wam już odkryć samodzielnie. Miłego dnia!