Pora na rozliczenie z MMORPGiem, którego męczyłem długie, naprawdę długie godziny. Final Fantasy XIV uważany jest za jednego z najlepszych MMORPGów obecnie dostępnych na rynku. Jak jest według mnie?

Zostaw łapkę, suba i komentarz. Nawet babcię możesz pozdrowić, a i tak wpłynie to pozytywnie na nasze zasięgi.

Altermmo YouTube YT Subskrybuj
Odtwórz film na temat Final Fantasy XIV czy warto zagrać

Oj Widzowie, to nie jest prosty materiał i Ci z Was, którzy oglądali moje ► streamy na Twitchu przez ostatnie kilka miesięcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Wystarczy powiedzieć, że było to moje czwarte podejście do tego ► MMORPGa, ale tym razem w mojej opinii bardzo skuteczne, bo już wiem wszystko, czego chciałem się dowiedzieć. Zapraszam do materiału po odpowiedź czy warto według mnie zagrać w Final Fantasy XIV?

Najpopularniejszy MMORPG

Nie tak dawno Final Fantasy XIV był uważany za najpopularniejszego i najlepszego ► MMORPGa na świecie, a ja do tej pory zastanawiam się czy było to faktycznie zdanie graczy czy efekt kampanii marketingowej lub postępowania Asmongolda, który zadeklarował, że rzuca ► World of Warcraft i przenosi się do Final Fantasy. Był to czas, gdy nagonka na Blizzarda była szczególnie silna nie tylko ze względu na coraz gorsze aktualizacje do obalonego króla ► MMORPGów, ale również ze względu na traktowanie pracowników.

Zacząłem sobie zadawać pytanie czy ludzie po prostu dobrze się bawią w Final Fantasy XIV czy robią na złość Blizzardowi i lecą z wszechobecnym trendem gnojenia twórców World of Warcraft. Sam rozpocząłem “zabawę” w Finalu, a równocześnie zacząłem zgłębiać fora i czytać opinie odnośnie MMORPGa od Square Enix. Opinie głównie pozytywne, choć zdarzały się również skrajnie negatywne, ale te szybko były bardzo mocno krytykowane i autor musiał odpuścić, jeśli nie chciał wizyty zgrai graczy z kocimi uszkami na ► chacie.

Wszędzie panowała narracja o tym, że pojawił się nowy król MMORPGów i aktualnie nie ma lepszego wyboru. Sprawdziłem to i dla mnie jest to… Gówna prawda.

Final Fantasy XIV czy warto zagrać

Fabuła na kilkaset godzin

Zacznijmy tę nierówną walkę marnego i małego kanału o grach online z tysiącami weebowów, którzy będą bronili swojego ► MMORPGa do utraty tchu. Przygodę w Final Fantasy XIV zaczynamy w jednym z trzech miast, tam już od początku zostajemy wprowadzeni w fabułę, która będzie ciągnęła się przez następne… Kilkaset godzin. Cała rozgrywka dla nowego gracza będzie opierała się na bieganiu od głównego questa do kolejnego, gdzie będą czekały nas tysiące linijek niemych dialogów.

Wielu graczy powie, że fabuła w Final Fantasy XIV jest świetna. Ja mogę powiedzieć, że jest dobra, ale sposób jej serwowania, czyli kiepskie, proste cutscenki pozbawione jakości i dubbingu sprawiają wrażenie, że nie gracie w najlepszego i najpopularniejszego MMORPGa, ale w produkcję, która borykała się z sporymi ► problemami finansowymi. Dialogi stanowią lwią część wszystkich głównych questów, a w dodatku nie są napisane prostym i zwięzłym językiem, ale barwnym i dość trudny, który zdecydowanej większości graczy będzie sprawiał spore problemy.

Gdy przypomnę sobie przerywniki ► Lost Ark Online, gdzie twórcy potrafili stworzyć animację postaci tylko na potrzeby konkretnej cutscenki, to na Final Fantasy XIV patrzę z politowaniem. I najgorsze jest to, że to politowanie musiałoby trwać przez pierwszych kilkadziesiąt godzin dopóki nie wkroczymy na ścieżkę fabularną dodatków, gdzie widać delikatną poprawę.

Natomiast nie wyobrażam sobie, że ktoś nowy zasiada do Final Fantasy XIV i od pierwszych minut bawi się rewelacyjnie i płynnie dociera do ostatniego dodatku, czyli Endwalker. Rozmawiałem z wieloma widzami podczas mojej rozgrywki i wielu z nich próbowało, niektórym udało się za trzecim, czwartym lub piątym razem, ale generalnie wniosek był jasny – Final Fantasy XIV na początku oferuje niesamowicie odpychającą rozgrywkę polegającą na czytaniu ścian tekstu i właściwie ignorowaniu wszystkich pozostałych mechanik rozgrywki, bo dungeony, w trakcie etapu levelowania, są potrzebne tylko do zaliczenia fabuły, a sprzęt otrzymywany z głównych zadań jest w zupełności wystarczający.

Twórcy doskonale zdają sobie sprawę z wady ich produkcji, więc w pewnym momencie skrócili główne zadanie fabularne w podstawce, jednak nie była to jakaś znacząca różnica. Wmawiają również graczom, że do Final Fantasy XIV trzeba podejść jak do rasowego RPGa, że trzeba rozkoszować się historią, ale jak mamy to zrobić, gdy wszystko, na co stać naszych bohaterów to kiwanie głową i nieme poruszanie ustami w różnych kadrach. To nie Baldur’s Gate czy Icewind Dale, gdzie mogliśmy chociaż dokonać wyborów, liczyła się historia naszego bohatera czy umiejętności perswazji. Tutaj mamy monotonnego i ciężkiego w odbiorze tasiemca, w którym 10% spędzimy na bieganiu i eksploracji rozciągniętych terenów, które w wielu miejscach rażą pustkami i kiepskiej jakości teksturami i kolejne 10-15% czasu spędzimy na walce.

Walka i rozwój postaci

No właśnie – walka i rozwój postaci. Wielu uważa, że system walki w Finalu jest bardzo powolny i nie dostarcza emocji, ale mi się podobał. Mamy tutaj starą szkołę, gdzie do naszej dyspozycji trafia mnóstwo umiejętności i możemy poczuć się jak Beethoven. Global Cooldown, czyli przerwa pomiędzy głównymi umiejętnościami jest całkiem spora i można by w jej trakcie zaparzyć herbatkę albo oglądnąć odcinek ulubionego ► anime, ale tutaj z odsieczą przychodzą umiejętności, których możemy używać poza tą przerwą, czyli tzw. Off Global Cooldown.

Inną sprawą jest prezentacja umiejętności. Widać, że gra zestarzała się niemiłosiernie, bo walka z ► bosem przywodzi na myśl lodowisko. Niby mamy umiejętności, w trakcie których możemy się poruszać i dodaje to nieco dynamiki, ale ślizganie się naszego bohatera podczas używania skilli znacznie ujmuje temu wszystkiemu i nie wygląda to dobrze. W dodatku całość jest maskowana przesadzonymi efektami graficznymi.

Trzeba jednak przyznać, że twórcy mieli zamysł na każdą z ► klas postaci i każda z nich oferuje nieco inny styl rozgrywki. Brakuje trochę unikalnych odczuć przy użyciu umiejętności, bo twórcy mogli podziałać tu tylko animacją ze względu na archaiczny, targetowalny system walki, ale już sekwencja ich użycia jest całkiem interesująca i potrafi dać nieco frajdy.

Niektórzy z Was mogą jednak doznać szoku, gdy wpiszą w google’u frazę “Build + nazwa klasy postaci”. Okaże się, że żadnych buildów nie ma i jedyną opcją dostosowywania Waszej klasy jest eksperymentowanie z ekwipunkiem. Nie będzie żadnego wyboru umiejętności, statystyk po lvl upie czy drzewek talentów. Każda klasa będzie taka sama za wyjątkiem statystyk pochodzących z EQ i możecie pomyśleć, że no nieźle, nuda szybko przyjdzie, ale to nieprawda.

Final Fantasy XIV czy warto zagrać

Jeden bohater

Otóż Final Fantasy XIV posiada rewelacyjny system zmiany klas. Wystarczy, że Wasz bohater założy broń odpowiadającą danej klasie i voila, Wasza klasa, a dokładniej job, zostanie zmieniona. I całe szczęście, bo jeśli każdym jobem trzeba by przechodzić główną kampanię fabularną, to można by to podciągnąć pod znęcanie się i Square Enix zasłużyłoby na pozew tak samo, jak zrobił to Blizzard przez swój stosunek do pracowników.

Każda klasa posiada swój własny, indywidualny poziom, więc niektóre z nich trzeba będzie levelować właściwie od początku, ale z racji tego, że kampanię fabularną zazwyczaj przechodzimy jednym jobem, to pozostałe klasy będa musieły skorzystać z innych mechanizmów levelowania i są to chociażby wydarzenia w świecie gry, zadania poboczne czy różnego typu dungeony, włącznie z takimi, które teleportują nas przed samego bossa.

W każdym razie takie rozwiązanie niesamowicie przypadło mi do gustu, bo sam jestem altoholikiem i uwielbiam eksperymentować z różnymi klasami, a w przypadku Final Fantasy XIV mogłem to robić cały czas przy wykorzystaniu tylko jednego bohatera. Ciekawostką są również profesje craftingowe, które również funkcjonują w formie jobów, czyli przykładowo zakładamy kilof i zmieniamy się w górnika. Tutaj zatrzymajmy się na chwilę.

Final Fantasy XIV czy warto zagrać

Tworzyć i przetwarzać

Profesje zbierackie i wytwórcze zasługują na osobną wzmiankę, bo są naprawdę ciekawie zrealizowane. Przez to, że funkcjonują w formie odrębnych jobów sprawiają wrażenie całkiem rozbudowanych. Przykładowo wcześniej wspomniany górnik na początku potrafi tylko kopać podstawowe skałki, ale wraz z doświadczeniem odblokowuje możliwość skradania się, wyświetlania na mapie złóż minerałów, ma możliwość zwiększenia szans na uzyskanie określonych materiałów czy zwiększa możliwości eksploatacji złóż.

Podobnie z profesjami wytwórczymi, bo przykładowo tworząc pierścień macie kilka różnych umiejętności, które zwiększają progres w jego wytwarzaniu, zwiększają jego jakość albo naprawiają go, abyśmy mogli użyć jeszcze więcej umiejętności. Do tego dochodzą rzadkie materiały i całość sprawia wrażenie logicznej minigierki. Bardzo satysfakcjonującej minigierki.

Natomiast tutaj znowu powracamy do tematu głównej linii fabularnej. Jak wcześniej wspomniałem z głównych questów jesteśmy właściwie w stanie zgarnąć wszystko, co potrzebne i po prostu nie odczujecie konieczność wykuwania nowego miecza czy zbroi. Co najwyżej zabawę z profesjami zbierackimi i wytwórczymi możecie potraktować jako odrębną przygodę, która być może zaprocentuje na samym końcu.

Aktywności

Pewnie zapytacie – “no właśnie, jak tu wygląda end game?”. Odpowiem – “nie wiem”. Po prostu nie wiem. Nie jestem w stanie przebrnąć przez kilkaset godzin dialogów i nie jest to rzecz, której poszukuję w ► MMORPGach. Jakbym chciał dobrą fabułę w MMORPG, to zagrałbymw Star Wars The Old Republic. Jakbym był weebem i chciał dobrej fabuły, to zagrałbym w jakiegoś singlowego jRPGa.

Natomiast jestem Wam w stanie powiedzieć jak wyglądały dungeony i rajdy przez pierwsze  kilkadziesiąt godzin – były naprawdę dobre. W większości bardzo liniowe, ale ze znośnymi mechanikami, a przede wszystkim z świetną oprawą dźwiękową. Zmiana muzyki w trakcie bitwy z bossem zdecydowanie robi robotę i jest to jedno z przyjemniejszych doświadczeń, jakie miałem okazję zaznać w rozgrywce PvE, której przesadnym fanem nie jestem. Mogę tylko przypuszczać, że w endgame’ie jest jeszcze lepiej, bo rajdy z nowych dodatków są zrealizowane z większym budżetem, a w dodatku dochodzi kwestia satysfakcji z progresowania i rozwijania postaci w przeciwieństwie do rajdów i dungeonów wykonywanych tylko na potrzeby głównej linii fabularnej.

Do dyspozycji będziecie mieli również pełne spektrum innych aktywności takich jak choćby całkiem przyzwoity ► housing, kolekcjonerstwo tysięcy przedmiotów, przeróżnego rodzaju wyzwania, eventy, hazard czy nawet PvP. No właśnie… ► PvP.

Od kiedy pamiętam po internecie krąży opinia, że Final Fantasy XIV jest grą skupioną głównie na PvE, a PvP to tylko kiepskiej jakości dodatek, który z resztą na początku produkcji w ogóle nie występował. Od jakiegoś czasu twórcy wprowadzają delikatne zmiany, dodają nowe tryby i próbują rozruszać tę działkę Finala, ale idzie im to bardzo przeciętnie.

Przede wszystkim wybierając się Waszym bohaterem na PvP dostajecie odrębny zestaw umiejętności. Znacznie, znacznie uproszczony względem wersji PvE i nieraz o zupełnie innej rotacji niż ta, do której byliście przyzwyczajeni. Właściwie do dyspozycji dostaniecie zaledwie kilka umiejętności atakujących charakterystycznych dla Waszej klasy i standardowy zestaw dla wszystkich postaci, czyli leczenie czy wychodzenie z wszelkiej maści efektów Crowd Control np. stuna.

O ile same tryby rozgrywki są w porządku, łatwe do zrozumienia, o tyle już walka to nie jest nic szczególnego. Oczywiście wymagana jest znajomość umiejętności przeciwników, żeby odpowiednio je skontrować, ale same potyczki są zbyt mało taktyczne, a i niezbyt dynamiczne ze względu na duże możliwość leczenia i blokowania obrażeń każdej postaci i przez to sztuczne wydłużanie walki.

Twórcy za bardzo uprościli zestaw umiejętności, żeby rozgrywka PvP była satysfakcjonująca, a jedyne, co zyskali, to bardzo niski próg wejścia. Oczywiście na wszelkiego rodzaju customizację buildów czy stylu rozgrywki również nie macie co liczyć. W dodatku na ten moment sporo trybów PvP jest po prostu niedostępnych, więc prawdopodobnie czekają je jakieś zmiany, które być może odmienią wizję nieudolnej rozgrywki gracz kontra gracz w wykonaniu Finala.

Final Fantasy XIV czy warto zagrać MMORPG

Czy warto zagrać w Final Fantasy XIV?

Pora przejść do podsumowania. Final Fantasy XIV to według mnie jeden z najbardziej rozwleczonych ► MMORPGów, w jakie grałem. Wizja setek godzin poświęconych na czytanie nieudźwiękowionych dialogów absolutnie do mnie nie przemawia. Do tego wszelkie aktywności, które Finalowi wychodzą bardzo dobrze, czyli crafting czy dungeony, są na etapie levelowania w pełni maskowane przez główną linię fabularną. 

Na ten moment wygląda to tak, że musicie poświęcić ponad 100 godzin, żeby w ogóle dojść do któregoś dodatku, podczas którego akcja nieco nabiera tempa, a nie jestem przekonany czy ktokolwiek z Was na tyle nie szanuje swojego czasu, żeby to zrobić. Nawet jeśli całą tą przygodę podepniecie pod wspólne spędzanie czasu na ► Discordzie wraz ze znajomymi, to nic z tego, bo dungeony podczas głównej fabuły będą sporadyczne, a Wasz bohater cały czas będzie na tyle dobrze wyposażony, że pomoc drugiej osoby jest zbędna.

Chciałem zakończyć ten film pozytywnie i wspomnieć o tym, że podoba mi się model płatności, czyli Buy To Play z Pay To Play i z niezbyt wyeksponowanym ► Item Shopem, ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jest to właściwie jedyny słuszny model płatności dla tak mozolnego MMORPGa.

Z Final Fantasy XIV kończę przygodę i jedyne, co może mnie skłonić do powrotu, to absolutny rework podstawowej wersji wraz z pierwszymi dodatkami. Albo główna linia musi zostać skrócona, albo musimy dostać do wyboru, które z dodatków chcemy rozegrać i w gratisie otrzymamy streszczenie pozostałych, albo chociaż wszystkie dialogi dostaną udźwiękowienie i sensowne cutscenki. Życzę miłego dnia i do zobaczenia w kolejnych materiałach!

Zajrzyj do innych artykułów oraz na inne media!
Znajdź kolegów do gry!
Wbijaj, pogadamy na żywo!
Zapoczątkuj rewolucję!
Klasyka MMORPGowej kinematografii!

Dodaj komentarz